niedziela, 31 maja 2009

W oczekiwaniu na cud

Zelektryzowały mnie ostatnio słowa Maryli Rodowicz jakoby Doda była jej następczynią. Nie wiem nawet jak interpretować stanowisko pani Maryli, czy jest ono podszyte mimo wszystko pewną kpiną - zarówno z popkultury jak i jej zapamiętałych przeżuwaczy - czy może jednak wręcz przeciwnie, gorzkim stwierdzeniem faktu. Czym Rodowicz mogła się kierować? Przyrównaniem skali fenomenu? Popularności? Być może. Prócz tego owe indywidua (albowiem używanie pojęcia "artysta" w takim samym stopniu do Dody co do Rodowicz jest jednak policzkiem dla tej drugiej), różni dosłownie wszystko. Po pierwsze - sposób uprawiania swojej kariery.
Dla Rodowicz prócz pielęgnowania niezbywalnego w jej kawałkach elementu "pop", jest to mimo wszystko nieustający pojedynek twórcy i tworzywa. Jest, do cholery, jakaś droga artystyczna. I to wbrew temu, co mówi się o niej w kontekście śmierci Osieckiej. Rodowicz wcale nie znikła i nie jedzie tylko na "Balu" i "Małgośce". Z Nosowską robi rzeczy nie gorsze. Droga kariery Dody wiedzie z kolei przez wszystkie meandry popkultury z pominięciem dla niej tego pozornie najważniejszego - muzyki. O Dodzie mówi się w kontekście reklam lodów, w kontekście łysiny i bijatyk Radzia Majdana, mówi się w kontekście kupna nowej Lambo, ewentualnie kolejnej sesji dla Playboya (choć to lasia, jeśli już wydobyć ją spod skorupy pudru i cieni, bardzo przeciętna). O ile to, co robi Rodowicz z popkulturą nazwać można delikatnym flirtem (czasem wszak pojawi się w jakimś "Życiu na Gorąco", w jakiejś tam "Gali"), o tyle działania Dody przypominają perwerę bez trzymanki.
Po drugie - repertuar. Doda nigdy, przenigdy nie miała i nie będzie mieć hitów na miarę tych, które śpiewała Rodowicz. "Nie martw się, uśmiechnij się"? Pozostawiam to bez komentarza. Osiecka i Nosowska mogłyby poczuć się porównaniem jakie Rodowicz niedawno poczyniła - bez przymierzania - obrzygane. Przekaz jest bowiem totalnie o niczym, piosenki pisane i grane jednym palcem nie mają w sobie jednej sensownej sylaby. Piosenek Dody nie ma bez niej samej, muzyka i słowa Rodowicz bronią się same. Bez zjawiska medialnego któremu na imię, cytuję, "diamentowa suka", okalanego wulgarnością i pseudo-polotem, materiał Rabczewskej nie miałby szans na jakąkolwiek uwagę.
Ech... szkoda gadać. Powiedzmy, że Rodowicz popełniła małą gafę i przejdźmy nad nią do porządku dziennego. Chyba, że na Rabczewską spojrzymy nieco inaczej - jako na to wszystko, co popkultura początku XXI wieku ma najlepszego do zaoferowania, jeśli chcieć znaleźć w niej coś na miarę (bardzo marną) Rodowicz. Wtedy może faktycznie Doda jest jej następczynią, ale tylko dlatego, że jak śpiewa Rodowicz, "hej, gorzej być nie może. Więc czemu by nie położyć się i na lekkim rauszu, w pozycji na znak czekać na cud"? No to czekamy.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Witam Pana
Z powodu braku księgi gości wpisuję się pod postem, choć nie tylko do niego chciałbym się odnieść.
Skoro zajmuje się Pan "analizą przestrzeni medialnej" (choć ja preferuję bardziej treściwe sformułowania) to postanowiłem dokonać pobieżnej analizy Pańskiego bloga. Nasunęło mi się kilka wątpliwości:
-"choć to lasia, jeśli już wydobyć ją spod skorupy pudru i cieni, bardzo przeciętna" - jeżeli Pan ją taką widział to gratuluję trofeum i chapeau baux;
-"Doda nigdy, przenigdy nie miała i nie będzie mieć hitów na miarę tych, które śpiewała Rodowicz" może mi Pan nakreślić metodologię takiego stwierdzenia? Przypuszczam, że gdyby nie Osiecka, to kariera Rodowicz być może nigdy nie wykroczyłaby poza polskie i radzieckie mury koszarowe;
-Przypuszczam, że Nosowska miała to porównanie w głębokim poważaniu, a Osiecka by co najwyżej zamówiła kolejną wiśniówkę w barze, więc być może tylko Pana to zabolało;
-Proszę mi wybaczyć złośliwość, ale skoro w linkowni znajduje się adres do Pańskiego profilu na goldenline to cytat: "olbrzymia łatwość w operowaniu słowem pisanym" skomentuję cytatem: "Nie lubię przymiotników, zwłaszcza w takich zestawieniach, w których głucho brzmią" - Agnieszka Osiecka.

kozborn pisze...

Doda bez tapety to żadna tajemnica. Ani żadne trofeum... Jeno tym większy żal... Co do hitów tejże i Rodowicz oraz ewentualnej metodologii - cóż, czym innym jest blog, czym innym tekst akademicki. Prawda? Tutaj jest blog. Ponieważ czasem lubię sobie jakąś opinią pojechać - czynię to niniejszym, bez oglądania się na metodologię, o której - proszę mi wierzyć - mam pojęcie. Ten sam zarzut mogę postawić względem zdania "Przypuszczam, że Nosowska miała to porównanie w głębokim poważaniu, a Osiecka by co najwyżej zamówiła kolejną wiśniówkę w barze" Skąd ten wniosek? Źródła, źródła!!!!
Ja za twórczością Osieckiej nie przepadam, ale boli mnie jak pewną legendę jednak zrównać z rynsztokiem.

Och, i naprawdę proszę nie sprowadzać kariery Rodowicz do talentu Osieckiej. Z Pana wypowiedzi można wywnioskować, że czego się Osiecka nie tknęła zamieniało się w złoto. A kogóż ona jeszcze na międzynarodowej arenie w złoto zamieniła? Proszę pamiętać, że dobra współpraca tekściarza i pieśniarza to też skarb sam w sobie.

Choć może ma Pan rację? Może i Doda zamieniłaby się w złoto po wyśpiewaniu "Agata, Agata, na głowie – sałata, a w głowie tratatata"...